
Przed nami prawdziwy wachlarz kultur i osób, które połączyła wspólna pasja. O festiwalu Meeting of Styles rozmawiamy z graficiarzem i organizatorem imprezy – Łukaszem Kuziołą.

Podobno Meeting os Styles to jeden z najstarszych festiwali sztuki muralowej na świecie.
Ja jestem związany z polską edycją tego wydarzenia. W Lublinie festiwal jest organizowany już po raz czternasty. Całość zaczęła się jednak w niemieckim mieście Wiesbaden. Tam impreza na początku nazywała się "Wall Street Meeting". Zaczęło się od malowania dużych hal, wielkich przestrzeni. To była spora impreza, która z czasem się rozrosła i rozniosła po całym świecie. Obecnie całym projektem zarządza nasz wspólny znajomy, Manuel Gerullis.
A jak to się stało, że impreza dotarła do Lublina? Czy odbywa się też w innych miastach w Polsce?
Lublin jest obecnie jedynym miastem, w którym organizowany jest ten festiwal w naszym kraju. Wcześniej tego typu wydarzenia odbywały się we Wrocławiu, były też edycje w Bełchatowie i w Łodzi. Ale to wędrowało – w każdym mieście był inny organizator. W 2011 roku zadzwonił do mnie kolega z Wrocławia i zapytał, czy chcielibyśmy przejąć imprezę i kontynuować ją w Lublinie.
To stało się bardzo naturalnie – wtedy była energia, siła, ludzie do działania, więc przejęliśmy i tak od tamtej pory festiwal odbywa się właśnie tutaj.
Uważam, że to duże wyróżnienie dla miasta, bo jeśli spojrzeć, w jakich krajach organizowany jest Meeting of Styles, to naprawdę jest to nobilitacja i świetna promocja Lublina w skali międzynarodowej.
Jak ta impreza rozwijała się na przestrzeni lat? I jaka jest jej idea?
Chodzi przede wszystkim o to, żeby się spotkać, wspólnie malować, wymieniać doświadczenia, poznawać nowych ludzi, z którymi potem możemy razem podróżować, odwiedzać różne kraje i miasta. To o to generalnie chodzi w całym tym projekcie. A jeśli mowa o Lublinie – tutaj zawsze panuje bardzo pozytywna atmosfera.
Co roku przyjeżdża do nas od 150 do 250 osób – nie tylko z Polski, ale i z całego świata. W tym roku będą artyści z Meksyku, Hiszpanii, Niemiec, Czech, Włoch, Kolumbii, a także z Malty. To naprawdę szeroki wachlarz osób i kultur. Można zobaczyć coś, co wcześniej znało się tylko z Internetu – na żywo, na własne oczy. Można podejść, porozmawiać z artystami, zobaczyć, jak pracują, jak tworzą. To nie są chuligani, tylko normalni, fajni ludzie. Zawsze zapraszamy mieszkańców, żeby przychodzili, spacerowali, rozmawiali z artystami, nawiązywali kontakty. Takie sytuacje naprawdę się dzieją i to jest w tym wszystkim najfajniejsze.
Mam wrażenie, że w ten sposób chcecie też się rozprawić z pewnymi stereotypami na temat graffiti i ludzi, którzy się tym zajmują.
Tak, chociaż uważam, że te stereotypy już dawno przestały być aktualne. Nie tylko dlatego, że my – artyści – się zmieniamy, ale też dlatego, że zmienia się postrzeganie graffiti przez społeczeństwo. Wszyscy dorastamy. Osoby, które kiedyś malowały, dziś są projektantami wnętrz, grafikami, fotografami – i to naprawdę bardzo dobrymi.
Dla wielu osób graffiti było punktem wyjścia do rozwijania innych pasji albo stało się sposobem na życie i pracę zawodową w obszarach kreatywnych.
A co w programie? Czego możemy się spodziewać? Co artyści będą tworzyć w tym roku?
Program festiwalu zaplanowany jest na trzy dni. Pierwszego dnia, czyli 1 sierpnia, malujemy przy Scende – na terenach zielonych. Tam jest nieduża, ale wystarczająca ściana, żeby stworzyć ciekawe prace. Artyści będą malować postacie, charaktery – bardziej w takim komiksowym formacie. Oprócz tego będą warsztaty dla dzieci – graffiti, deskorolka, BMX, rolki – wszystko prowadzone przez specjalistów z Lublina.
2 i 3 sierpnia – działamy na dużej ścianie przy Ogrodzie Botanicznym. To ściana oporowa przy obwodnicy miasta. Będzie tam malować około 200 artystów. To już nasze standardowe miejsce od kilku lat.
W sobotę wieczorem, 2 sierpnia, odbędzie się również otwarcie dużej wystawy poświęconej urban-artowi, graffiti i street-artowi – w galerii Tytoń Art, w dawnych Zakładach Tytoniowych.
Wystawa startuje o godz. 21:00. A po niej – afterparty na skwerku przy galerii. Wszystko – i warsztaty, i wystawa – jest darmowe. Trzeba po prostu przyjść.
Czyli chcecie zarazić tą pasją młode osoby?
Tak. Chcemy angażować, pokazywać, jak to się robi – żeby każdy mógł poczuć to samo, co my, gdy malujemy albo uprawiamy jakiś sport. Będą warsztaty deskorolkowe i BMX-owe, więc to też forma aktywności, która zachęca do wyjścia z domu. Graffiti też nie zawsze musi zaczynać się na murze. Na początku warto projektować i szkicować na kartkach – i dopiero potem próbować na większym formacie.
Dlatego warsztaty będą miały przemyślaną strukturę – uczestnicy przejdą cały proces: od projektu, przez malowanie na małych płótnach, aż po wspólne stworzenie pracy na przygotowanej ścianie.
Od lat wasze prace są obecne w przestrzeni Lublina. Można powiedzieć, że się wpisały w krajobraz miasta?
Można tak powiedzieć, chociaż działamy głównie w dwóch lokalizacjach – przy Scende i przy Ogrodzie Botanicznym.
Nie ma jakiejś szerszej ekspansji – nie dlatego, że nie próbujemy, ale po prostu nie mamy jeszcze wyznaczonych nowych przestrzeni do malowania.
A jak zagraniczni goście odnajdują się w Lublinie? Jaka jest atmosfera?
Artyści bardzo dobrze odnajdują się w Lublinie. Nie przyjeżdżają tylko po to, żeby malować. Zwiedzają miasto, chodzą do muzeów, odwiedzają restauracje, poznają lokalną kulturę.
A jeśli chodzi o malowanie – ich style są różne, ale graffiti to sztuka elastyczna.
Artyści dopasowują się do wspólnych koncepcji. Często ustalają wszystko przy samej ścianie – kolory, kompozycje, łączniki między pracami. Chodzi o to, żeby stworzyć wspólną, spójną całość, a nie zbiór przypadkowych dzieł.
Pan również tworzy graffiti, prawda? Jak zaczęła się ta przygoda?
Tak. Zajmuję się graffiti od ponad 20 lat. Zaczynałem około 1996–1997 roku, jeszcze w podstawówce. Na początku projektowałem na kartkach. W Lublinie graffiti wtedy dopiero raczkowało, ale szybko się rozwinęło – i to nie tylko tutaj, ale w całej Polsce. Było tego naprawdę dużo – widać było, że coś się dzieje, że wszyscy chcą malować. Z czasem to się rozrosło – zacząłem organizować wydarzenia, robić albumy, wystawy, malować murale, podróżować z graffiti po różnych krajach.
Czyli to pasja, która daje różne możliwości?
Zdecydowanie tak. To coś, co rozwija – nie tylko graffiti, ale każda pasja, jeśli ją rozwijać, może otwierać nowe ścieżki. Daje możliwość poznania ludzi, spełniania marzeń, podróży. Wszystko przez taką – wydawałoby się – zwykłą pasję.
A co chce Pan wyrazić poprzez swoją sztukę?
Szczerze? Chcę się zrelaksować. Dziś to dla mnie forma odpoczynku.
Kiedyś chodziło o rywalizację, dominację, pokazywanie się na ścianach jak najczęściej. A teraz chodzi o przyjemność, relaks, dobre emocje. Unikam konfliktów i kłótni. Chcę, żeby ten czas był spokojny i dawał mi satysfakcję.
A może chce Pan coś przekazać odbiorcom? Coś pokazać przez swoje prace?
Nie jestem z tych artystów, którzy chcą przekonywać albo pouczać. Bawię się formą liter, kompozycją, wykonaniem. Kiedy tworzę z innymi, pracujemy razem nad całą koncepcją.
Nie chcę nikogo zmuszać do refleksji, ale zawsze jestem otwarty, jeśli ktoś chce porozmawiać. Zdarzają się pytania: dlaczego tak, co to przedstawia, jak to się robi, ile kosztuje, ile farby potrzeba – i to są bardzo fajne rozmowy.
1 sierpnia (piątek)
tereny zielone SKENDE SHOPPING
Jam graffiti start: 10:00
Warsztaty graffiti dla dzieci 15:00 - 17:00
Warsztaty deskorolkowe z Rdzawym Jaco 15:00 -18:00
Warsztaty rolkowe z Wild East Skate Shop 15:00 -18:00
Warsztaty BMX 15:00 -18:00
2 sierpnia (sobota)
Jam graffiti - obwodnica miasta okolice Ogrodu Botanicznego - start: 10:00
Wernisaż wystawy - Lubelskie Zakłady Tytoniowe - Galeria Tytonie art - start: 21:00
3 sierpnia (niedziela)
Jam graffiti - obwodnica miasta okolice Ogrodu Botanicznego
start: 10:00
